środa, 31 grudnia 2014

Świąteczne zdjęcia w piwnicy


To ostatni dzień 2014 roku i powinnam już pisać podsumowanie tego (prawie) minionego roku. Ale zostały mi jeszcze zaległe zdjęcia, a podsumowanie (miejmy nadzieję) pojawi się na dniach.
 Każda rodzina ma swoją świąteczną tradycję, a także małe zwyczaje które nie są związane z samymi świętami, a raczej z tym okresem/ czasem wolnym. Nie wiem, czy te wszystkie zwyczaje muszą być do końca normalne, bo chyba naszą siostrzaną tradycją staje się robienie co roku zdjęć w piwnicy. Od dziwnych pomysłów ważniejsze są tylko ich efekty, a my znowu bawiłyśmy się świetnie. Więc jeśli za rok w okresie świątecznym usłyszycie dziwne odgłosy i śmiechy dochodzące z piwnicy, to prawdopodobnie będziemy my ;-). A tutaj  możecie zobaczyć jak to wszystko się zaczęło.
 
 


Sesja była też testem wypożyczonego obiektywu 50 mm f. 1.8. Oryginalny obiektyw canona miał autofocusa, czyli automatyczne ustawienie ostrości współpracujące z moim aparatem, na które to ciągle narzekam jeśli chodzi o mój obiektyw Zenita. Jednak nie było to tak gładkie i proste, jak myślałam. Przede wszystkim AF przydatny jest do robienia zdjęć, na które nie mamy dużego czasu, bo np. model/modelka zmieni pozę. Uwielbiam robić zdjęcia ludziom i w Zenicie, gdzie ostrość trzeba ustawiać manualnie (czyli kręcić pierścieniem póki nie "pipnie" albo na oko, jak kto woli) to duża przeszkoda i utrudnienie. Fotografia przecież skupia się na łapaniu chwil ulotnych w kadry, a ich nie da się powtórzyć. Dlatego tak zależało mi na próbie. Niby AF działą dobrze, a kiedy trafi to zdjęcia wychodzą ostre jak brzytwa (podobnie jak z zenitem), aczkolwiek też ma problemy przy robieniu zdjęć np. twarzy, gdzie ostrzy na nos a nie na oczy. No cóż, przynajmniej ta póba rozwiała moje wątpliwości co do zakupu obiektywu właśnie z AF. Dalej będę praktykować z moim zenitem, a może raz na jakiś czas uda mi się pożyczyć coś z rodziny Canonów :). 

 
 
Spóźniłam się z życzeniami na Boże Narodzenie, ale całe te przygotowania i rodzinka trochę mnie wciągnęły. Za to życzę wam, aby Nowy Rok przyniósł wam spełnienie marzeń, więcej czasu dla siebie i swoich pasji, nieustającą dawkę motywacji i entuzjazmu i jak najwięcej uśmiechu. Wszystkiego najlepszego kochani!

niedziela, 21 grudnia 2014

Zdarzyło się jesienią


 Dobrze wiem, że zima czyha już za progiem, jednak zanim wszyscy pogrążymy się w lepieniu bałwanów i ubieraniu choinki warto chwilę pomyśleć jaka była ta jesień. A moja była magiczna.

Dziś ostatni dzień kalendarzowej jesieni, która chyba zbyt wiele sobie z tej daty nie robi i bezustannie grasuje po ulicach. Mimo wszędobylskiego deszczu i pluchy grudzień to czas typowo świąteczny, kiedy wszysyc mamy już śnieg... przynajmniej w głowach. Jednak z okazji 21 grudnia odwróćmy swoje mysśli od śnieżnobiałego puchu i wspomnijmy tegoroczną jesień. Wspomnieniami pełnymi pomarańczowych liści chcę się podzielić z wami, bo moja jesień była wyjątkowa.

niedziela, 30 listopada 2014

Jesiena sesja




Mimo, że okres złotej jesieni mamy już za sobą, to w dzisiejszym poście przedstawię wam zdjęcia o takiej właśnie tematyce. Dużo liści w żółtawej kolorystyce, parkowe alejki i jezioro w tle to wspaniałe miejsce na zdjęcia. Ani mi ani Kasi nie przeszkadzały dość niesprzyjające warunki i dałyśmy radę. Miłego oglądania :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Aktualizacja- Na chwilę

Mija pierwszy miesiąc wakacji, więc przydałby się jakiś znak życia. Potwierdzam, dalej żyję i póki co nieźle mi się oddycha.
Póki co więcej było tu pustki niż mojej obecności. Wakacje mijają, a na karcie aparatu gromadzi się coraz więcej wspomnień, zapisanych za pomocą obrazu. Masa śmiechu, jeszcze więcej radości, to widać przede wszystkim. Sierpień zapowiada jeszcze więcej przygód, więc nie wiem kiedy zawitam tu ponownie. Najważniejsze, że zdjęcia są, a czy się nimi podzielę, to już moja osobista sprawa...

Już jutro kolejny wyjazd. Mam nadzieję, że wasze wakacje mijają równie fajnie :)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wiosna ( II )


Mniej więcej od przerwy wielkanocnej zaczęłam dokładniej przyglądać się rozkwitającym roślinom. Najbardziej przyczyniły się samotne spacery, w których tempem zawstydziłabym z pewnością ślimaka. Jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie- dawało relaks i chwilę dla siebie. Taka forma spędzania wolnego czasu (nie jestem pewna czy można to nazwać aktywnością) bardzo mi się spodobała i zaczęłam zachęcać do spacerowania także innych- wyciągałam to siostrę, to koleżanką, albo wybierałam się na wyprawę z aparatem. Tropienie rozkwitających kwiatów w przydomowych ogródkach czy czekanie, aż wiatr zacznie współpracować to napewno osobliwa forma spędzania czasu, ale przecież chodzi o radość która z tego płynie ;).

niedziela, 11 maja 2014

Majowe zdjęcia w ogrodzie

Trochę minęło od ostatniego fotograficznego posta. Najpierw święta, a później mój majówkowy wyjazd do Krakowa (relacja niedługo pojawi się na blogu ;)) i multum spraw na głowie kazały mi się na dłużej oderwać od fotografii. A kiedy już miałam chwilę na chwycenie aparatu w dłoń, to chciałam ją jak najbardziej wykorzystać. Zbyt wielu modeli się koło mnie nie kręciło, więc zazwyczaj kończyło się na kontemplowaniu piękna kwiatów bądź robienia pamiątkowych zdjęć zabytkom. I chociaż nie narzekam, bo naprawdę fajnie jest sprawdzać się w coraz to nowych dziedzinach fotografii i chociaż myślałam, że focenie ludzi może nie do końca jest dla mnie, to zdjęcia z Karoliną odwróciły moje myślenie o 180 stopnii. Za to, wspaniałą atmosferę i kocyk do leżenia na trawie bardzo dziękuję!
 Modelowała Karolina T., obiektyw 50mm.


wtorek, 22 kwietnia 2014

Książkowy marzec



Już od jakiegoś czasu chciałam napisać o czymś niezwiązanym z fotografią, aby dać wam chwilę odpoczynku od zdjęć. Jednak nie miałam żadnego pomysłu, aż w końcu dotarło do mnie coś całkiem oczywistego- skoro tak chętnie piszę o fotografii, to z równie dużym entuzjazmem zajmę się inną miłością- a są nią książki. Od kiedy pamiętam wypełniały one połowę mojego życia, a ja pochłaniałam kolejne strony z prędkością światła. Mam nadzieję, że przez tą nową serię uda mi się was zarazić moją pasją, bo "kto czyta książki żyje podwójnie"- i to jest najprawdziwasza prawda :)
Co prawda już kwiecień zbliża się do końca, ale tą serię zdecydowałam się zacząć właśnie od marcowych perełek o okładce- zaraz sami przekonacie się dlaczego.
Jako maniaczka wyprzedażowych książek 2 z 3 dzisiejszych pozycji są złowione właśnie na przecenie, a 3 pochodzi z Empiku :).



1.      Czas Alicji Penelope Bush.
Alice dokładnie wie, kiedy jej życie legło w gruzach- od rozstania rodziców nic nie układa się dobrze. Dziewczyna wie też dobrze, kto jest wszystkiemu winny- jej matka! Jednak czy Alice na pewno dobrze osądziła sytuację? Dziewczyna będzie miała okazję to sprawdzić, kiedy zrządzeniem losu przenosi się w czasie i znów jest… małą dziewczynką! W dodatku z umysłem nastolatki. Dzięki tej nagłej zmianie będzie miała okazję dowiedzenia się wielu rzeczy o swojej rodzinie, a także o sobie samej. 

Wielu z nas na pewno wyobrażało sobie wielokrotnie, że przenosi się w czasie i wraca do jakiegoś wydarzenia z przeszłości. Większość chciałaby coś naprawić i zmienić błędne decyzje, a niektórzy po prostu chcieliby przeżyć niektóre wydarzenia jeszcze raz. Jednak czy ktokolwiek z was pomyślał, jakie konsekwencje mógłby mieć taki wypad w przeszłość? Jak wielu rzeczy o otoczeniu, a także o sobie można byłoby dowiedzieć się przeżywając przeszłość będąc bogatszym o dzisiejszą wiedzę. Właśnie ten problem porusza ta książka, a robi to w doskonały sposób- nie daje odgórnych odpowiedzi, po prostu pokazuje to na jednym, prostym przykładzie. Powieść na pewno warta przeczytania, gwarantuję, że się nie znudzicie J.
A gdyby tobie zdarzyła się szansa cofnięcia się w czasie (w obrębie własnego życia), gdzie byś się udał/ udała?

2.      Imperium wampirów Clay i Suzan Griffith


Doskonale rozumiem, że na widok słowa wampir połowa czytających przestała czytać. Prawdą jest, że samo fantasy, a w szczególności właśnie wampiry zawładnęły wszystkim- od filmów, przez seriale, na książkach skończywszy. Jednak tej powieści nie da się porównać do żadnej innej. Książka opowiada o czasach, kiedy Ziemia została przejęta przez wampiry, a ludzie zostali zepchnięci na margines- głównie jako uciekające przysmaki. Jednak istnieją jeszcze państwa, które dalej są niepodległe- do nich należy Cesarstwo Ekwatorii. Dzięki małżeństwie władców zostanie ono niedługo połączone z Republiką Ameryki, która także pozostała suwerennym państwem. Jednak podczas podróży na granicę, okręty ekwatoriańskie zostały zaatakowane, a sama księżniczka porwana. Na ratunek ruszy jej tajemniczy Greyfrayd. Kim tak naprawdę jest superbohater i jak potoczą się dalej losy księżniczki, królestwa i wojny z wampirami? Odpowiedzi szukajcie w imperium wampirów.

Na mnie książka zrobiła niemałe wrażenie. Przede wszystkim wymyka się ze wszystkich ram i schematów, za co ma u mnie ogromnego plusa. Zdecydowanie na uwagę zasługuje Greyfrayd, który także zadziwia. Przede wszystkim udowadnia, że bohaterem można być pomimo wszystko, nawet pochodzenie nie gra tu dużej roli- wystarczy dokonać właściwego wyboru. Osobiście nie mogę się doczekać kolejnych części, bowiem seria Imperium wampirów to trylogia J.
Co świadczy o tym, kim jesteśmy- nasze pochodzenie czy raczej to, jak się zachowujemy?




3.      Rywalki Kiera Cass

America żyje w świecie pozostawionym po III wojnie światowej. Na gruzach Ameryki powstała nowa monarchia, Ilea. Państwo podzielone jest na 8 kast, z których każda charakteryzuje się czym innym- dla przykładu America jest Piątką, czyli artystką, a jej wybraniec Szóstką, czyli sługą. Póki co zmuszeni są do ukrywania swojego związku, ponieważ małżeństwo z mężczyzną o niższym pochodzeniu jest praktycznie niedopuszczalne. W tym samym czasie rozpoczynają się Eliminacje, w których z pośród 35 dziewcząt zostanie wybrana królowa. Mimo braku pewności, że to właśnie one zostaną wybrane, wszystkie dziewczyny wiedzą jedno- Eliminacje z pewnością odmienią ich życie. Amercia zostaje wybrana jako jedna z 35 dziewczyn, które zamieszkają w pałacu i będą miały szansę zostać żoną przyszłego króla. Teraz to przed nią stoi najtrudniejszy wybór- wielka miłość i życie w biedzie, czy królewski pałac i przystojny książę. Co wybierze Amercia i jakie przygody spotkają dziewczyny podczas Eliminacji- tego dowiecie się czytając Rywalki.


Do książki zachęciła mnie przeczytana dzień przed wyjazdem do Olsztyna zapowiedź. Zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie, że byłam pewna, że Rywalki to idealna książka dla mnie. Po wejściu do Empiku od razu po nią sięgnęłam, a pierwsze rozdziały przeczytałam jeszcze siedząc w samochodzie. Absolutnie się nie zawiodłam! Największe wrażenie zrobiła na mnie główna bohaterka, która wie czego chce i dąży do celu. Ma ogromny talent, jakim jest śpiew, oprócz tego uczy się gry na kilku instrumentach. Kocha Jaspera i jest gotowa poświęcić dla niego swoje dotychczasowe życie. Po dostaniu się do pałacu America wcale się nie zmienia- nadal pozostaje szczerą, odważną i umiejącą wyrazić swoje zdanie kobietą. Jest też mądra i troszczy się o rodzinę, wynajdując na to różne ciekawe sposoby. Mnie książka nie zawiodła, i już nie mogę doczekać się kolejnych części (2 ukaże się w Polsce w czerwcu).